Są w Polsce różne muzea: duże i małe, mniej lub bardziej multimedialne, bogate lub ubogie w zasoby. Ale to, które znajduje się w Kaliszu wychodzi poza ramy i schematy z jakimi najczęściej spotykamy się myśląc o tych miejscach. Muzeum im. G.J. Osiakowskich powstało w 2013 roku w piwnicach kamienicy, której przedwojenni właściciele zginęli w łódzkim getcie. Prowadzone jest przez Fundację Króla Salomona, ale tak naprawdę stanowi własność dość ekscentrycznego Pana Andrzeja Banerta. Muzeum tworzy 11 sal wystawowych połączonych w jeden ciąg i zapełnionych przedmiotami codziennego użytku ściśle związanymi z historią Kalisza i jego mieszkańców. Pierwsze sale poświęcone są historii miasta w okresie okupacji, czasów PRL oraz przed 1939 rokiem. Kolejna sala poświęcona jest Żydom, którzy przed wojną stanowili 1/3 mieszkańców Kalisza. W kolejnej sali mamy możliwość stać się aptekarzem lub fryzjerem. Dalej przechodzimy zobaczyć eksponaty związane z chłopskimi chałupami okolic miasta oraz do sali związanej z myślistwem i podróżami. Tuż po nich wchodzimy do sklepu kolonialnego połączonego z wyposażeniem kuchennym, po czym możemy zapoznać się narzędziami i wyrobami rzemieślników. Na koniec przenosimy się do lamusa dziecinnego wypełnionego zabawkami, lalkami, wózkami i innymi przedmiotami miłymi dla dzieci. W Muzeum obowiązują dwie zasady. Pierwsza: jeśli po wyjściu nie jesteś zadowolony, wartość biletu jest Ci zwracana. Druga: wszystkie eksponaty można dotykać, ale należy je odłożyć na to samo miejsce.
Opisał Pan bardzo ciekawe i niepowtarzalne miejsce. Również bardzo podobają mi się Pana zdjęcia. O wielu eksponatach zapomniałam. A dzięki Panu odświeżyłam sobie pamięć.
OdpowiedzUsuńPotwierdzam, że koniecznie trzeba zwiedzić takie niestandardowe muzeum. Już na samym początku zwiedzania byłam oczarowana taką różnorodnością i ilością rzeczy. A niektóre można uznać za perełki. Każdym zwiedzający, bez względu na wiek i płeć znajdzie coś interesującego dla siebie. Myślę, że aby obejrzeć większość przedmiotów powinno się być w tym miejscu conajmniej trzy razy.
Cieszę się, że Pan przypomniał mi o tym zaczarowanym miejscu 😉
Dziękuję.
Miło mi przeczytać takie piękne podsumowanie.
UsuńBardzo dziękuję.